Moja harcerska historia
Zaczęło się wszystko w szkole podstawowej w Karwianach/k. Wrocławia. Mój starszy brat szykował się na obóz harcerski w Międzygórzu. Był rok 1964.
On miał mundurek a ja nie. Ojciec wychowywał nas twardą ręką. O wszystko musieliśmy walczyć. Zawsze jeździliśmy wszędzie razem.A tu nagle Franek jedzie a ja nie, bo jestem za mały. Ale udało się i na obóz pojechaliśmy razem.Miałem 9 lat.Las,namioty przy samej rzece, prycze .Wspaniała kadra instruktorska mój drużynowy Marek Kraska.Trzy tygodnie w lesie, tęsknota za domem. Po burzy plecki znalazły się w strumieniu woda płynęła pod pryczami.Po dwóch dniach wielu rodziców przyjechało by odebrać dzieci. Mój tato przyjechał z wałówką dla wszystkich( był w tym czasie kierownikiem w PGR). Pytanie wracasz a ja na to na drugą stronę strumienia i wrzeszczę nie bo za 2 dni bieg harcerski i przyrzeczenie. I zostałem. Nocny bieg patrolowy zaliczyłem na 5. A o 4 rano uroczyście przy ognisku złożyłem przyrzeczenie i już tak zostało.
Od nowego roku szkolnego wstąpiłem do drużyny harcerskiej w Karwianach którą prowadziła dh. Zdzisława Zakrzewska młoda nauczycielka.
Zajęcia super, po pół roku pierwsza funkcja i zaszczyt zostałem zastępowym a brat przybocznym. W drużynie byłem do końca podstawówki( w 7 i 8) klasie byłem już przybocznym. Kolejne obozy, kursy i dostrzega mnie hm.Kornel Malinowski wspaniały organizator i kwatermistrz. Proponuje mi bym z nim jeździł na obozy w grupie kwatermistrzowskiej. Nazywają mnie drobnym kwatermistrzem. I od tego czasu każdego roku wyjeżdżałem na obozy pierwszy a wracałem ostatni. Stawiałem i likwidowałem obozy. W 1971 roku pojechałem na zimowisko szkoleniowe do Bystrzycy Kłodzkiej. Znowu najmłodszy uczestnik. Sporo pracy i nauki a na koniec zobowiązanie instruktorskie – wielka chwila i ogromne przeżycie. Wielu nowych przyjaciół. Andrzej Kraska,Marek Kraska Jan Kiełbowski, Andrzej Machay, Maria Stacewicz to tylko kilka ważnych nazwisk instruktorskich w moim życiu. Przez cały czas szkoły średniej działam przy hufcu Wrocław Powiat. Opiekuję się sprzętem, szkolę dzieciaki. W mojej szkole jestem w Kręgu instruktorskim gdzie zajmuję się
turystyką i sportem. W 1972 roku zostaję przewodnikiem, w 1974 kończę kurs instruktorski w Sobótce i zostaję podharcmistrzem.
Na prośbę Komendanta Hufca zostaję drużynowym w Szkole Podstawowej w Żórawinie a potem Kierownikiem Referatu ds. sportu i turystyki
W międzyczasie pełnię szereg funkcji na obozach hufca w Wilczu, Międzygórzu,Świeradowie, Chełmsku, Jastrzębiej Górze itd.W 1976 roku zostaję powołany do odbycia Zasadniczej Służby Wojskowej. Mimo to działam dalej. W Żórawinie moja żona Monika prowadzi moją drużynę z którą wyjeżdża na obóz do Jastrzębiej Góry. Jadę tam nielegalnie w ramach urlopu i jestem oboźnym. Po zakończeniu służby wraz z rodziną przeprowadzam się do Jeleniej Góry. Szukam pracy. Zatrudniam się w Polfie. W międzyczasie na pl. Ratuszowym spotykam Mojego idola Jana Kiełbowskiego, po krótkiej rozmowie zachęca mnie do pracy etatowej w Hufcu Jelenia Góra. Potrzebny jest człowiek który zna się na kwatermistrzostwie. W hufcu Komendantem jest Krystyna Truszczyńska z z-cą Basią Dygdałowicz która wraca do szkoły. Bez namysłu umawiam się na rozmowę kadrową i podejmuję decyzję rozpoczynam pracę etatową w ZHP. i od 14.01.1979 obejmuję funkcję Kierownika Wychowania Administracyjno-Gospodarczego.
Do hufca idę z Majką Stacewicz. Tej chwili nie zapomnę nigdy: po wejściu w bramę Pocztowej idę na piętro, wchodzimy przez ciemny korytarz, kotłownię na piętro. Duże pomieszczenie a w nim kilku młodych ludzi w dziwnych pozach na krzesłach i uśmiechnięta miła dh.Krystyna Truszczyńska. Tymi facetami byli jak się później okazało dh.Romuald Remba, Bogdan Borowski, Mirek Andruszkiewicz. Nastawieni bojowo bo do hufca przyszedł :obcy zrzut z KCH- kto to jest przyjechał z Wrocławia znajomy Komendanta. Przełamywanie lodów trwało ok.miesiąc. W międzyczasie do hufca przychodziło wielu oglądaczy i przyszedł Konrad Mieczkowski który z rozbrajającym uśmiechem powiedział dh, Andrzeju masz we mnie wsparcie a oni się przyzwyczają tak jak do Komendantki.
Krystyna długo przyglądała się moim poczynaniom. Sama doskonała instruktorka zuchowa, program miała w paluszku, ale hufiec objęła w trudnym okresie z wieloma problemami: nie uregulowaną akcją hotel, z bałaganem sprzętowym, z brakiem kadry instruktorskiej która z różnych przyczyn zawiesiła swoją działalność a tu jeszcze ja Obcy jak Krystyna.
Rada Hufca przyjęła mój zarys programu odnośnie działalności kół, klubów specjalnościowych. Przy wsparciu Komendantki hufca udało się nam zdobyć sojuszników- reaktywowana RPH zaczyna działać.
Przygotowania do akcji letniej pochłania wiele czasu. Brak kasy, aut itp. Potem okazuje się również że sprzęt kwatermistrzowski znajduje się w fatalnym stanie. Kilka magazynów rozrzucony sprzęt stawiał nas w trudnej sytuacji. itd. Brak gospodarza przez lata .W tym czasie do hufca przyjeżdżają przedstawiciele Szkoły Gminnej w Gostycynie którzy szukają bazy na obóz w Szklarskiej Porębie. Barak i teren :Akcji hotel na czas OBOZU ZA UDOSTĘPNIENIE TERENU W LASACH TUCHOLSKICH NA BAZĘ HUFCA- NOWĄ BAZĘ. Kliczków przeszedł do historii. Magazyny zobaczyłem tuż przed akcją letnią. Miały tam być nowe-roczne namioty typ.Chorzów. Po podpisaniu umów i przeglądzie terenu nad jeziorem w Gostcynie rozpoczęła się rekrutacja uczestników i kadry. Z pierwszym nie było problemu z kadrą tak. Z polecenia Komendantki hufca zostałem Komendantem I obozu w Gostycynie. Wyjazd grupy kwatermistrzowskiej na tydzień przed obozem, pierwsze ciężarówki i wielka praca. Po trzech dniach okazało się że sprzęt z Kliczkowa dojedzie zbyt późno bo dzień przed rozpoczęciem obozu. Rzeczywiście dojechał tylko niekompletny. Stanąłem przed faktem dzwonić do KH i niech komendantka odwoła obóz bo sprzętu starczyło na ok.70 osób lub coś wymyślić, I udało się ze szkoły w Gostycynie pożyczyłem na słowo namioty i łóżka. I obóz stanął. Wczesnym rankiem w dniu rozpoczęcia obozu dotarły dwie ciężarówki ze sprzętem oraz kucharki i sławny kucharz FAFUSTA.W południe dotarły dzieciaki i reszta kadry- młodej kadry. Z Ryśkiem LASKOWSKIM oboźnym. Prace przy urządzaniu obozu trwały, dzieciaki znakomite i tak miało być a tu czwartego dnia kataklizm. Burza wichura i 90 % namiotów zawalona. Do Jeleniej Góry 450km.Ewakuacja obozu do zaprzyjaźnionej już szkoły w Gostycynie(5km).Wszyscy cali i zdrowi. Prowizoryczne warunki ,początkowo strach i myśl co dalej. Ja pod ścianą. Kontakt z hufcem co robić. Po kilku godzinach poprawa pogody, kadra która pozostała na terenie obozu zwija się jak w ukropie by uratować obóz. Meldunek namioty dzieci stoją kadry kiepsko.
Rada starszych co robić. Ja walczymy i zostajemy autokary i tak mogą przyjechać za dwa dni. Pytanie do uczestników wracamy czy zostajemy- jednogłośnie zostajemy. Wracamy wszyscy na bazę i wspólnymi
siłami wracamy do życia. Obóz super w mojej ocenie. Jak się wszystko unormowało odwiedził nas „Wesoły autobus” władz partyjnych i oświatowych a po nich przedstawiciel KCH. Niestety obóz nie uzyskał miana „Wzorowego” ale uczestnicy do dzisiaj wspominają go z sympatią. Kolejne dwa turnusy minęły bez zgrzytów i były wzorowe. Wielkie podziękowania dla gospodarzy terenu.
Po zakończeniu akcji letniej zmiany kadrowe. Z KCh do Hufca trafia dh.Janusz Milewski a ja dalej pracuję. Kadra hufca zaczyna wracać zaczyna ich interesować nasz program. Myślimy o sposobie wyróżniania instruktorów. Janusz pracuje nad odznaką „Za zasługi dla hufca”. Zdobywamy kasę regulamin zostaje zatwierdzony. kolejny krok do przodu. Nasi harcerze Wygrywają w Konkursie ogólnopolskim Młodzi Kosmonauci . Wygrywamy MTO w modelach na uwięzi. Odbudowujemy struktury w szkołach. W tym czasie hufiec liczy blisko 11tys harcerzy i instruktorów. HSPS w szkołach średnich doprowadza do upadku drużyn starszo harcerskich.
Janusz Milewski po zakończeniu misji wyjeżdża do Warszawy. Ja zostaję wybrany Komendantem Hufca 21.11.1980r.
Nowa Komenda Hufca, nowa rada i zaczynamy pracę razem z Jankiem Płonką.
Kluby :Łączności, żeglarski , zespoły artystyczne ,lotnicze, aikidido, biegów na orientacje ,fotograficzne powstają jak grzyby po deszczu. Coraz więcej kadry wraca do hufca i ufa Komendantowi.
Obozy hufca zdobywają tytuły wzorowych. Na czele hufca stoi Andrzej Gawłowski pierwszy w Polsce Komendant Hufca nie zatwierdzony przez władze PZPR za którym murem stoją instruktorzy i harcerze. I tak przez kolejne 2 lata. Organizujemy i przeprowadzamy całą akcję bohater hufca, Wiele zadań ,imprez, zbieranie środków w tych trudnych czasach. Akcję zatwierdza Główna Kwatera. Akcja nieobozowa hufca zostaje wyróżniona w Polsce. W hufcu znajdują schronienie harcerze z Czarnej trzynastki i wielu innych z nowej fali. Bezpieka krążyła a oni działali. W czasie pełnienia funkcji Komendanta Hufca harcerze mieli swobodę działania nawet chodzili jak chcieli do miejsc kultu byle byli schludnie ubrani i pod opieką instruktorów.
Ale jak jest dobrze to musi przeszkadzać. Po weryfikacji drużyn i szczepów jest nas coraz mniej- jest stan rzeczywisty a nie partyjny na papierze. Kolejny spis i już tylko 2,5 tys. Nerwowe ruchy w Chorągwi. Co ten Komendant wyprawia i dalej KCH po donosach z zewnątrz i złośliwym podejściu do Komendanta NAL dh.Wiśniewskiego podważa wiarygodność rozliczeń. Kończy się to w sądzie wyrokiem uniewinniającym ale smród pozostał. W takich warunkach moja współpraca z Komendantem Chorągwi musi się zakończyć. Rezygnuję z funkcji Komendanta Hufca i w listopadzie 1982r Komendantem (PO) zostaje mój zastępca Jan Płonka.
Uważam że 4 lata etatowej pracy w Hufcu Jelenia Góra dały mi wiele satysfakcji i sukcesów. Pomogło mi tu wielu wspaniałych ludzi:
Tu poznałem wielu wspaniałych instruktorów: Krysię Truszczyńską i jej męża Kazimierza, Waldka Wiśniewskiego, Janka Płonkę, Basię i Mariana Ważnego, Rysia Wróblewskiego, Elę Giemzę, Józka Polachowskiego, Mariana Sobkę, Bogusia Borowskiego, Romka Rembę, Mirka Andruszkiewicza, Wawrzyńca Pióro, Andrzeja Gorzałczyńskiego, Marysię Środę, Irenę Kościuczuk,Rodzina Łokajów,Zdzicha Ciurę,Kubę Jaworskiego,Krzysztofa Michajluka, Mieczysława Walczaka, Tomasza Tomalę i Małgosię, Jolę
Ratyńską i Artura, Wiesia Glińskiego,Janusza Żukowskiego, Basię Dygdałowicz i Zbyszka,Waldemara Wiechnika, Konrada Mieczkowskiego, Andrzeja Birę, Andrzeja Moskaluka, Anię Suwalską, Krystynę Nosal,Wandę Świderską,małżeństwo Szachowskich i Dworskich i Laskowskich,Ewę Boznańską,Jana Jagielskiego,Artura Ożóga,Konrada Mieczkowskiego,Edwarda Ludwinowicza,wielu instruktorów WKI oraz wielu innych -to oni tworzyli rodzinę instruktorską hufca który prowadziłem. Wielu z nich niestety już nie ma wśród nas.
A na koniec nadanie im. Bohaterskich Lotników Polskich Hufcowi Jelenia Góra –na zakończenie wieloletnich starań –ta chwila nastąpiła po zakończeniu pełnienia funkcji Komendanta Hufca Jelenia Góra w 21.05. 1983r –niestety w przykrych okolicznościach.
Do 1985 roku byłem Członkiem Rady Chorągwi. Przez wiele lat wspierałem wiedzą i umiejętnościami harcerzy i instruktorów w tym Kierownika Klubu Lotnika śmigiełko Konrada Mieczkowskiego. A dalej duchem i ciałem jestem harcerzem śmiało mogę patrzeć w oczy moim zuchom, harcerzom i instruktorom nawet tym którym do chwili obecnej jestem solą w oku – cóż i tak bywa- człowiek jest lub powinien być tylko człowiekiem .Czuwaj!.
PS. Celowo nie piszę o rzeczach i akcjach które odziedziczyłem po poprzednikach jest to temat na długie zimowe dyskusje i spory(Akcja hotel, Baza w Dziwiszowie, Sprzęt i baza żeglarska, imię hufca itp. Rzadko mówię źle o poprzednikach.(Gawłowski Andrzej)